Co tak przyciąga jak magnez do jak częstego rejsowania? Na pewno te cudowne uczucie wolności. Organizowane wyjazdy do ciepłych krajów z biur podróży ma swoje plusy i minusy, ale z bliżej nieokreślonym uczuciem wolności niewiele ma wspólnego, dlatego wiele osób nie wyobraża sobie tego jak można zamieniać zamkniętą przestrzeń, w której na co dzień mamy okazję egzystować, z przestrzenią pokoju hotelowego, a bardzo wiele ludzi właśnie taką drogę wybiera. Mówią: „jadę na 2 tygodnie na wakacje do Tunezji” albo „jeszcze 2 dni i będę już w 5-cio gwiazdkowym hotelu w Egipcie”. Każdy ma swoje preferencje i spędza swój czas wolny tak jak mu się podoba i na co ma ochotę.
Często zdarza się tak, że osoba, która pierwszy raz wyruszyła w rejs jachtem, przy następnych okazjach nie wyobrażała sobie innej formy spędzenia wakacji. Jestem zdania, że jak już płacić za coś to warto „wyciągnąć” z tego jak największą korzyść, a trudno mi wyobrazić sobie więcej korzyści niż oferują rejsy morskie jachtem po Bałtyku. Morze można pokochać od pierwszego rejsu – jeżeli szukasz wyzwań, niezapomnianych wrażeń i wspaniałej przygody, to rejs morski jest oczywistym rozwiązaniem. Nie twierdzę przy tym, że tylko rejsy morskie są gwarancją wyżej wymienionych doznań, ale bazując na swojej wiedzy i doświadczeniu zdobytym na przestrzeni kilku lat, tylko rejsy w pełni zaspokajają moje „potrzeby duchowe”. Mało jest takich miejsc jak tam na wodzie, gdzie można się tak wyciszyć i w tym samym momencie skoncentrować. Osobiście nigdzie indziej nie znalazłem takiego „azylu”. Nigdy również nie żałowałem wydanych na wszystkie rejsy morskie pieniędzy. Nie będę przekonywał i zarzekał się, że „albo rejsy albo nic”, ale naprawdę szczerze i bezinteresownie zachęcam do spróbowania takiego rodzaju aktywnego wypoczynku. Mogę jedynie obiecać, że albo po powrocie z rejsu zaczniecie inaczej spoglądać na świat i podchodzić do napotkanych problemów albo zaczniecie dalej szukać tego swojego miejsca.
